Cześć! W dzisiejszym poście mam Wam do przekazania dwie wiadomości dotyczącego remake'u Króla Lwa, który zadebiutuje na ekranach polskich kin już 19 lipca.
Od której informacji zaczynamy, dobrej czy złej? Może na początek dobra, abyśmy się tak nie dołowali ;)
Na oficjalnym kanale Disneya został opublikowany soundtrack oraz score - czyli piosenki i ścieżka dźwiękowa z filmu. Poniżej możecie zapoznać się w piosenką Can You Feel the Love Tonight w wykonaniu Beyonce (Nala) i Donalda Glovera (Simba) oraz Billy'ego Eichnera (Timon) i Setha Rogena (Pumba).
Reszta piosenek znajduje się tutaj: klik!
Znalazło się również miejsce dla niesamowitej ścieżki dźwiękowej w wykonaniu Hansa Zimmera. Na pewno każdy z was pamięta utwór Under the Stars, który towarzyszył Simbie podczas spotkania z duchem Mufasy. W filmie z 2019 roku muzyka ta wybrzmiewa jeszcze doskonalej i prężniej.
Reszta ścieżki dźwiękowej znajduje się tutaj: klik!
A teraz przechodzimy do smutniejszych wiadomości.
Kilka dni temu polały się pierwsze recenzje krytyków ze wczesnych pokazów filmowych. Niestety, Król Lew uzyskał tylko 60/100 punktów, co oznacza, że film, chociaż "świeży", to balansuje na krawędzi klapy i umiarkowanego sukcesu. Miejmy nadzieję, że gdy film wejdzie do kin, jego sytuacja się poprawi - i tak jest już lepiej, jeszcze wczoraj dostał tylko 58% i zgniłego pomidorka od serwisu Rotten Tomatos.
Co na temat filmu mają do powiedzenia krytycy? Wielu zarzuca filmowi coś, o czym chyba kiedyś wspominałam na blogu - brak emocji na "twarzach" bohaterów. W skrócie problem polega na tym, że film jest hiperrealistyczny, co powoduje, że zwierzęta są... zwierzętami. Nie wyrażają emocji, nie widzimy smutku, radości, rozpaczy na pyszczku Simby, gdy umiera Mufasa... nic. Z chwilą, gdy lwy otwierają pysk, cała magia pryska. Zahaczamy o uncanny valley, czyli zjawisko, zgodnie z którym robot lub w przypadku Króla Lwa - animacja komputerowa wyglądająca podobnie (ale nie identycznie) jak człowiek, wywołuje nieprzyjemne, wręcz niepokojące odczucia.
Tu tkwi problem remake'u tego tysiąclecia. Film najlepiej prezentuje się, gdy kamera oddala się od postaci, by ukazać krajobrazy. Jednak gdy Pumba (i nie tylko on) zaczyna śpiewać, kwestie brzmią nienaturalnie, a ruch jego ust jest nierozbudowany. Właśnie dlatego wygląda to niepokojąco, ponieważ zwierzęta, które dzięki ultrarealistycznemu stylowi animacji nie wyrażają żadnego poruszenia, wydają z siebie głos, który jest nacechowany emocjonalnie.
Nieprzychylne recenzje nie powinny jednak zaważyć na sukcesie box officowym filmu; przewiduje się, że Król Lew spokojnie przekroczy miliard dolarów. Ale czy zdoła sięgnąć po więcej? Tego dowiemy się już po premierze ;)
A co wy o tym myślicie? Dla porównania: Simba z animacji (1994) i live-action (2019)
Pozdrawiam serdecznie i czekam na wasze opinie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz